środa, 11 lutego 2009


'niech targa mną, niech boli mnie.
Może wcale nie chcę żyć spokojnie...'


Nie znoszę kiczowatych romantycznych bzdur. Nie znoszę rozlazłych romantyków, którzy wyryją w korze nasze inicjały, którzy będą mi zawsze przyznawali rację, z uśmiechem podrygiwali na każde moje skinienie i wyjmowali mi rodzynki z ciasta, tylko dlatego, że ich nie lubię.

Kolejna książka o miłości, miała być kolejnym powodem do tego, żeby już więcej ich nie czytać.
I chociaż za każdym razem to sobie powtarzam i tak po jakimś czasie po nie sięgam. Ja. Zdeklarowana przeciwniczka romantyzmu i ckliwości.

Tak naprawdę uwielbiam te książki. Tak samo jak komedie romantyczne z happy endem i wyimaginowane historie miłosne mojej ciotki. Myślę, że każdy je czasem lubi. Fajnie jest usiąść i przenieść się w inna rzeczywistość, tą nieistniejąca i niemożliwą do spełnienia. Ale magiczną.
Każdemu w zyciu potrzebna jest odrobina magii.


" i nie chodzi mi o spokój
nie to, że trzeszczą ci brwi kiedy wszystko wokół śpi
nie to, że twe myśli dalekie od mych rąk
jak iskra nieboża pośród zakurzonych ksiąg"

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz