wtorek, 28 kwietnia 2009

żegnaj szkoło!

no more lollipops?

no more hugs?
no more drinking?

no more sharing moments?


now we must find out who really cared. then we ask for more.

niedziela, 26 kwietnia 2009

nagle wali się scenografia i gasną światła,
opada kurtyna i nie widać już nic.
zapada przeraźliwa ciemność i nawet atłasowe muśnięcie zasłon nie koi.
myślał, że nie ma pytań bez odpowiedzi-
ale takich jest najwięcej.
gdy zobaczył jej łzy, zrozumiał , że kobiety zrodziły się z wody.
gdyby ona zobaczyła jego łzy, pewnie nic by nie powiedziała.
stałaby i patrzyłaby.
myślałaby. miałaby tysiące hipotez.
ale nic by nie powiedziała.
nie powiedziałaby nic.

obudziła się w masce błazna.
miała białą twarz, niewyrażającą żadnych uczuć,
uroniła ostatnie łzy i rozwiesiła je na sznurku.
już dawno wyschły.
od tamtej pory nie potrafiła już płakać.
umiała tylko myśleć.


nigdy nie było Ich.
była Ona. był On.

życie jest jedynie przelotnym cieniem, żałosnym aktorem, co przez godzinę puszy się i miota na scenie,
po czym znika. opowieścią idioty, pełną wrzasku i wściekłości,
a nie znaczącą nic.
to chyba z Makbeta. lubię ten fragment.

sobota, 11 kwietnia 2009

life is a bitch

mam kota na gorącym dachu mojej głowy. Dzisiaj go mam. Jutro mogę go już nie mieć.
Mógłbyś wtedy powiedzieć- "ale przecież to tylko kot".
W takim razie nie będę pisać o kocie.
***
Dwa dni temu jechali samochodem. Było ich czworo. Śmiali się, rozmawiali, snuli plany na wakacje, myśleli o kolejnym koncercie, który miał się odbyć 14 maja, marzyli. Zwykła podróż.Mieli pojechać i wrócić. Tak jak zwykle.
Dzisiaj już nie jest jak zwykle. Dzisiaj nie ma już trojga z nich. Nikomu nie jest do śmiechu, nikt nie chce snuć planów, nikt nie wierzy w realność marzeń. Mieli przed sobą całe życie, głowy pełne pomysłów i snów. Zostawili rodziców, rodzeństwo, przyjaciół i fanów. Mam tylko nadzieje, że to nie wszystko. Że pozostanie po nich coś jeszcze. Oni pokazywali jak można żyć pełnią życia i realizować swoje marzenia. Jak iść do przodu nie bojąc się porażek. Mnie nauczyli, że sama pasja to za mało, że trzeba wkładać mnóstwo pracy i serca jeśli chce się coś osiągnąć.
Mam w sercu zadrę, która strasznie boli i mam nadzieję , że nie pozbędę się jej do końca życia.
Bezustannie zadaję sobie bezsensowne pytanie. Dlaczego?
Myślę o nich ale myślę też o tym, że to mogłam być ja.
Ilu rzeczy jeszcze nie zrobiłam? Ilu spraw nie uporządkowałam? Ilu marzeń nie spełnieniłam? Jak wielu ludziom nie powiedziałam, że ich kocham, że ich podziwiam? czy dane będzie mi to zrobić...
ale dziś nie chodzi o mnie, ani o Ciebie.
dziś chodzi o Nich.
Dziękuję Wam.
i dziękuję, że nasze drogi się przecięły.

"trzeba wierzyć, że jest świat całkiem pozbawiony zła
i jest czas, który nieskończenie trwa
i jest dzień, w którym wszystko zmieni się
teraz śpij. niech nadzieja wejdzie w twoje sny."

Przedstawiam wszystkim Mute. Niestety po raz ostatni.

http://www.youtube.com/watch?v=OwuKgz-3f7s&feature=channel_page

wtorek, 7 kwietnia 2009

nonkonformizm

To my,pokolenie nonkonformistów! świadomie sprzeciwiamy się temu co modne, walczymy z kosmopolityzacją naszej ukochanej Warszawy, nie chcemy powszedniości! Mówimy 'nie' ludziom bezbarwnym, ludziom 'masowym'. Hołdujemy indywidualności!Cenimy sobie ludzi z własnym 'ja', ludzi, którzy mają coś do powiedzenia! Ludzi, którzy widzą coś ponad czerń i biel. Nie chodzimy w spodniach od Dolcze, nie mamy koszul Tommiego Hilfigera(czy Hilfajdżera?), nie mamy okularów harrego pottera, czy jak kto woli ,popularnych rejbanów.
Do dziś nasza koegzystencja z resztą społeczeństwa przebiegała spokojnie.
Dzisiejszy dzień bez wątpienia zapiszę się na kartach historii.
Starbaks. Otworzono w stolicy starbaks. Życie wielu konformistycznych jednostek straciło sens. Teraz latte za 20 zł można będzie wypić też z warszawskiego papierowego starbakskubka. Od dziś będzie można zamówić starbakskawę u starbakskelnerki i usiąść na starbakskrześle przy starbaksstoliku! I to wszystko w Warszawie! Już nie będzie po co jeździć do Londynu!

no. chyba, że na zakupy.


Apelujemy więc do Was drodzy konformiści!






Zróbcie coś!



Zróbcie coś do cholery!










Amen.

środa, 1 kwietnia 2009

zakochałam się w Gałczyńskim!


- Powiedz mi jak mnie kochasz.
- Powiem.
- Więc?
- Kocham cie w słońcu. I przy blasku świec.
Kocham cię w kapeluszu i w berecie.
W wielkim wietrze na szosie, i na koncercie.
W bzach i w brzozach, i w malinach, i w klonach.
I gdy śpisz. I gdy pracujesz skupiona.
I gdy jajko roztłukujesz ładnie -
nawet wtedy, gdy ci łyżka spadnie.
W taksówce. I w samochodzie. Bez wyjątku.
I na końcu ulicy. I na początku.
I gdy włosy grzebieniem rozdzielisz.
W niebezpieczeństwie. I na karuzeli.
W morzu. W górach. W kaloszach. I boso.
Dzisiaj. Wczoraj. I jutro. Dniem i nocą.
I wiosną, kiedy jaskółka przylata.
- A latem jak mnie kochasz?
- Jak treść lata.
- A jesienią, gdy chmurki i humorki?
- Nawet wtedy, gdy gubisz parasolki.
- A gdy zima posrebrzy ramy okien?
- Zimą kocham cię jak wesoły ogień.
Blisko przy twoim sercu. Koło niego.
A za oknami śnieg. Wrony na śniegu.

K.I. Gałczyński